BezImiennym okiem – NameLess, the Jedi Odbite echo myśli Sun, 25 Nov 2012 23:17:48 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.2.4 Z głową w chmurach /bezimiennym-okiem/z-glowa-w-chmurach/ /bezimiennym-okiem/z-glowa-w-chmurach/#respond Sun, 25 Nov 2012 23:17:48 +0000 /?p=202 BezImiennym okiem

Z kina wyszedłem jakieś trzy godziny temu. Ledwo co obejrzany film osiada teraz we mnie. Zauroczył mnie kompletnie. Wciągnął i trzyma. I to mocno. Nie często mi się to zdarza. Szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak zachwycił mnie film. Tak jak nie pamiętam kiedy ostatni raz już w trakcie oglądania wiedziałem, że muszę obejrzeć go jeszcze raz. Nie miałbym nic przeciwko temu, by obejrzeć go jeszcze raz już teraz.
Niecałe trzy godziny. Tyle trwa najnowsze dzieło braci Wachowskich i Toma Tykwera. „Atlas chmur”. Kilka z pozoru oderwanych od siebie w każdy możliwy sposób historii. Rozrzuconych w czasie i przestrzeni. Wymieszanych na ekranie w nieprzewidywalny sposób. Można tu znaleźć i kino sensacyjne z lat 70-tych, współczesną angielską komedię, twarde science-fiction, melodramat, fantasy i kino podróżnicze. Twórcy miotają widzem między technokratycznym i styranizowanym przez korporacje światem przyszłości, hawajską wyspą niedobitków Apokalipsy, współczesną Anglią, żaglowcem płynącym po XIX-wiecznym Pacyfiku, ulicami San Francisco z lat 70-tych i Szkocją z lat 30-tych. Proste, czasem ocierające się o banał, opowieści. Każdą z nich z łatwością daje się opowiedzieć a jednak nie da się opowiedzieć tego filmu. Trzeba go zobaczyć. Trzeba zobaczyć jak można spleść i połączyć ze sobą losy prawnika, nizebyt udolnego wydawcy, dziennikarki czy kompozytora. Trzeba zobaczyć jak każde z tych opowiadań pokazuje jak nasze wybory, decyzje wpływają nie tylko na świat tu i teraz ale także na pokolenia, które dopiero nadejdą. Pokolenia, które nawet nie będą świadome naszego istnienia a co dopiero podjętych przez nas decyzji. Może i jesteśmy tylko kropelkami wody, wszak ocean składa się z milardów takich kropli. To zdanie z filmu. Bardzo mądre. I jedno z wielu przekazów tego filmu. Do mnie najbardziej trafił nieco inny przekaz tego filmu. Czasem potrzebna jest zmiana. Zmiana nas, zmiana reguł. Czasem trzeba wyrwać się z ram narzuconych przez otoczenie. Może nam się wydawać, że zmieniamy tylko siebie. Z rzadka mamy świadomość, że zmiana jest globalna nawet jeśli tylko drobna z pozoru.

Film urzeka nie tylko przesłaniem. Urzeka także realizacją. Bez wątpienia pierwsze skrzypce grają Hale Berry i Tom Hanks. Muszę przyznać, że o ile Hanks jest perfekcyjnie wiarygodny w każdym wcieleniu, to Hale Berry niestety troszeczke odstaje. Naprawdę minimalnie ale jednak. Być może, że to uboczny efekt perfekcjonizmu Toma Hanksa. Wbrew temu co pokazują zwiastuny, nie są to jedyni aktorzy w tym filmie. Doskonałe kreacje stworzył Hugo Weaving. W roli starego Georgie jest po prostu genialny. W pamięć wryła mi się taka scena: na pierwszym planie Tom Hanks – wyraźna, ostra twarz wypełniająca prawą część ekranu; resztę ekranu wypełnia rozmyta twarz starego Georgie. I to właśnie na nim skupia się uwaga widza. Na nim i jego głosie. Hanks staje się tłem. Znakomite kreacje stworzył również Jim Broadbent. Świetnie sobie radzi i jako upierdliwy kompozytor i wydawca – nieudacznik. Na uwagę zasługuje znakomita rola Doony Bae. Błyszczy, co prawda, tylko w jednej z historii ale jak! Podobnie błyszczy Ben Whishaw odtwarzając autora symfonii „Atlas chmur” – Roberta Frobishera. Swoje pięć minut ma i Hugh Grant. James D’Arcy może nie rzuca się jakoś w oczy jednak to co zrobili z nim charakteryzatorzy zasługuje na pełne uznanie. Właśnie! Charakteryzacja. Niesamowite jest uczucie gdy patrzymy na jedną z postaci i nagle dociera do nas kto ją gra. Wredna pielęgniarka z domu opieki odgrywana jest przez mężczyznę. Nie zdradzę przez kogo ale dość dobrze to widać. Wspomniany wyżej James D’Arcy już nie musi się zastanawiać jak będzie wyglądał w wieku lat 60+. Wystarczy, że obejrzy „Atlas chmur”. A jego przemiana w Archiwistę jest po prostu majstersztykiem.
Co jeszcze? Hmm… Język. Sposób mówienia. Różne epoki wymuszają różny język. Oczywiste, prawda? W filmach dość często się o tym zapomina. Zwłaszcza w filmach sf. Tu nie zapomniano o tym. Zachary, mieszkaniec wioski powstałej gdy cała cywilizacja legła w gruzach i zdążyła już porosnąć mchem, mówi superprostym angielskim, momentami przypominającym język dziecka. Spróbujcie posłuchać jego rozmowy z Meronym. Aż szkoda, że tłumaczenie tego nijak nie oddało.

Pewnie jest jeszcze milion rzeczy, które dałoby się powiedzieć o tym filmie. I z czasem pewnie je wszystkie ogarnę. Z czasem i z każdym kolejnym seansem. A może zawsze zostanie dla mnie jakąś zagadką? Jestem pewien, że za każdym razem odnajdę swoją głowę w zupełnie nowej chmurze

]]>
/bezimiennym-okiem/z-glowa-w-chmurach/feed/ 0
Miałem siedzieć cicho /bezimiennym-okiem/mialem-siedziec-cicho/ /bezimiennym-okiem/mialem-siedziec-cicho/#respond Fri, 16 Apr 2010 13:07:22 +0000 http://nlj.plukwa.net/?p=172 BezImiennym okiem

Na prawdę chciałem siedzieć w kącie i pozwolić opaść wszelkim emocjom. Wpis o tragedii w Smoleńsku próbuję napisać od soboty ale mam zbyt duży mętlik w głowie by napisać więcej niż jedno zdanie, które ma jakiś sens. Jedyne na co było mnie stać, to zmiana szablonu na czarny.Tekstów, mniej lub bardziej nawiązujących do tego wydarzenia, czytam jednak sporo. Część z nich szarpie mną zdrowo budząc albo niesmak albo zdziwienie, wiele budzi we mnie żal po ludziach, którzy odeszli.
Sam nie wiem czemu akurat tekst Azraela sprowokował mnie do napisania komentarza. Najpierw zacząłem pisać bezpośrednio na jego blogu ale zaczęło mi wychodzić długawe więc:

Mimo, że cenię sobie Twoje pisanie uważam mam do Ciebie pewien żal. Uważam, że powinno się uszanować żałobę narodową, żal rodzin, samych zmarłych i powagę ich urzędów. Na prawdę mogłeś się powstrzymać od pisania choć przez tych parę dni.
Nie potrzeba nam dodatkowego jątrzenia. Nie potrzeba dorzucania drewna do polskiego piekiełka. Nawet przez chwilę nie miałem wątpliwości, że polskie życie polityczne zmieni się o jotę po 10 kwietnia. Miałem nadzieję, że przynajmniej czas żałoby spędzimy wszyscy razem, ponad politycznymi podziałami. Bałem się zgrzytów w postaci mniej lub bardziej raptownych ruchów stricte politycznych pełniącego obowiązki Prezydenta RP.
W zamian ktoś zafundował nam aferę z Wawelem. Nie jestem z niej jakoś specjalnie dumny, wydaje mi się, że lepiej by było śp Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w Warszawie. Szanuję jednak wolę rodziny i nie biegam z transparentami. Szanuję tą decyzję nawet jeśli zarodek tej myśli pojawił się w głowach polityków. Ostatecznie zdecydowała jednak rodzina (mam taką nadzieję w każdym bądź razie). Mniej lub bardziej ostentacyjne demonstracje, tak przeciw pochówkowi na Wawelu jak i za, są wybitnie nie na miejscu. Choć na parę dni powstrzymajmy się od politykowania i politykierstwa. MY. Ja. Ty. Nawet jeśli ONI chcą się teraz bawić w politykę, to nie znaczy, że MY też musimy. Że odpowiedź musi być tu i teraz. Na wskazywanie palcami, tych co chcą zbić kapitał na tej katastrofie lotniczej będzie jeszcze mnóstwo czasu. Cała kampania prezydencka a i później pewnie też.

Nie kłóćmy się nad trumną. Żadną z tych 96.

Popatrzmy przez chwilę na Jarosława Kaczyńskiego. Jak to jest stracić bliźniaka? Jak to jest stracić swoje drugie ja, żywe odbicie.

Jak to jest stracić męża, żonę, ojca, matkę, córkę i syna. Choć do pogrzebu zobaczmy ludzi, w tych co umarli i tych co zostali przez nich osieroceni.

]]>
/bezimiennym-okiem/mialem-siedziec-cicho/feed/ 0
Trwałość /bezimiennym-okiem/trwalosc/ /bezimiennym-okiem/trwalosc/#respond Tue, 17 Feb 2009 11:31:40 +0000 http://nlj.plukwa.net/?p=136 BezImiennym okiem

TrwaloscI to wszystko bez żadnych konserwantów!

]]>
/bezimiennym-okiem/trwalosc/feed/ 0
Jakość, mości Panowie! Jakość! /bezimiennym-okiem/jakosc-mosci-panowie-jakosc/ /bezimiennym-okiem/jakosc-mosci-panowie-jakosc/#respond Tue, 17 Feb 2009 06:05:05 +0000 http://nlj.plukwa.net/?p=126 BezImiennym okiem

Jak napisałem na stronie O … lubię oglądać filmy. Od dłuższego czasu oglądam znacznie więcej seriali niż filmów fabularnych (o tym też już pisałem ale może nie zaszkodzi powtórzyć).  Właściwie wszystkie te seriale są anglojęzyczne (wyjątkiem był „Teraz albo nigdy”). Sam mogę się pochwalić całkiem niezłą znajomością angielszczyzny i, w wielu przypadkach, mógłbym oglądąć filmy bez napisów albo z angielskimi subami. Nader rzadko jednak oglądam filmy sam. Pozostali domownicy potrzebują napisów.Źródłem napisów, niemal od chwili swojego powstania a nawet ciut wcześniej, jest serwis Napisy24.pl. W większości przypadków teksty są naprawdę dobrej jakości. Inna rzecz, że wybierając suby zawsze staram się zwracać uwagę na osobę tłumacza. Z doświadczenia wiem, że tekstom sygnowanym przez Grupę Hatak mogę ufać (jako pierwsi wprowadzili zasadę, że tekst przed wypuszczeniem przechodzi przez korektę). Spośród Hatakowców największym zaufaniem darzę JediAdama. I „Jedi” w nicku nie ma tu nic do rzeczy. Gość zna angielski naprawdę dobrze i jego napisy są przeważnie bez zarzutu. Przeważnie – bo nie myli się tylko ten co nic nie robi. Poza tym w jego przypadku błędy są błyskawicznie naprawiane. Nie zawsze jednak jest tak różowo.

Zaczęło się od 13 odcinka Fringe. Odcinek nawet całkiem – całkiem. Ale napisy…. Zaczęło się w pierwszej minucie. Co innego słyszę – co innego widzę. I nie chodzi mi tu o drobne różnice, mieszczące się w ramach licentia poetica, tylko o coś diametralnie różnego. Przełknąłem i poszedłem dalej. Dalej niestety było gorzej.  Hitem była niespójność i nielogiczność w tłumaczeniu dwóch następujących po sobie kwestiach. Nie przełknąłem. Zacząłem poprawiać. Poprawki (w liczbie około 40) wysłałem autorowi. Przyjął je nawet ciepło. Wytłumaczył się pośpiechem i zbytnim zawierzeniem angielskim napisom. To drugie jeszcze jakoś mogę zrozumieć – czasem ciężko uwierzyć, że i angielskie napisy nie muszą mieć nic wspólnego z filmem. Gorzej z tym pierwszym. Pośpiech jest wskazany w dwóch przypadkach: łapaniu pcheł i jedzeniu z jednej miski (prawda, Kaszi?). Przy tłumaczeniach, pośpiech prowadzi do błędów. Im bardziej początkujący tłumacz, tym ich więcej. Zaczyna się od bezmyślnego tłumaczenia oryginalnego tekstu, bez zrozumienia i zastanowienia. Potem wyłazi kiepskie rozumienie idiomów (nawet tych popularnych) czy nieznajomość rzadziej używanych zwrotów. A w efekcie otrzymujemy czasem tylko kiepskie a czasem po prostu złe tłumaczenie.

Nie ilość, panowie tłumacze, nie czas a jakość niech świadczy o waszym kunszcie (bądź jego braku). Przyłóżcie się choć trochę do tego co robicie. Nie twórzcie jakichś lotniczych bakterii (airborn bacteria) czy win pleśniowych (botritized wine). Tylko zerknijcie w jakiś słownik albo chociaż w Gógle i sprawdźcie co to za bestia. Nie ma czegoś takiego jak lotnicze bakterie ani wina pleśniowe. Och, nie oczekuję, że tłumacz będzie znał się na bakteriologii czy winach. Nie musi! Wystarczy chwilę pomyśleć, pokombinować by wiedzieć, że wina z nadpleśniałych  winogron to botrytyzowane wina a nie pleśniowe.

Brzmi jak wymądrzanie się? Być może.Nie jestem aktywnym tłumaczem. W ciągu ostatniego roku przetłumaczyłem raptem dwa odcinki Sanctuary. Pierwszy z nich dlatego, że to co miało być angielskimi napisami było jakimś dziwacznym tekstem anglojęzycznym z wplecionymi włoskimi słowami. Drugi – bo nikt tego nie zrobił przede mna, a ludzie pozytywnie zareagowali na wcześniejsze tłumaczenie. Każde z tych tłumaczeń zajęło mi minimum 6 godzin pracy. Tłumaczenie odcinka 12 robiłem 3 dni, a odcinka 13 – dobrze ponad tydzień. Z obu jestem dumny. Wiem, że nie byłbym w stanie przetłumaczyć tego lepiej a pod tym co stworzyłem, bez wstydu mogę się podpisać (co prawda pseudonimem, ale moim pseudonimem).

Winnymi całej sytuacji są jednak nie tylko tłumacze. Wcale nie tak dużo mniejszą winę ponoszą odbiorcy. Bezkrytycznie wystawiają najwyższe oceny nie za jakość tłumaczenia a za szybkość pojawienia się w serwisie. I tu muszę się walnąć w piersi. Zahuczało? Nie? A powinno. Nie, nie wystawiam ocen w ciemno. Ja ich w ogóle nie wystawiałem. Pozostawałem bierny. Zaniechałem. Ale z tym już koniec. Zacząłem wytykać błędy, wystawiać oceny, chwalić gdy dobrze i ganić gdy źle. Do tego samego namawiam i Ciebie. Jasne, nie wszyscy muszą znać język obcy na tyle, by móc ocenić je merytorycznie. Niektóre błędy można wyłapać i bez tej znajomości. Czasami nawet podstawy wystarczą by odróżnić słyszane four weeks od przeczytanych czterech miesięcy (napisy pewnego duetu, do jednego z odcinków Eleventh Hour – to zresztą wyczyny tego duetu, w dużej mierze, sprowokowały ten wpis). Drobiazg? Taki mały błąd w tłumaczeniu? OK. Tylko skąd pewność, że nie ma tam większych baboli? Dlatego proszę o więcej krytycyzmu. Wszystkim nam to wyjdzie tylko na dobre.

I na koniec jeszcze jedna uwaga. W powyższym tekście wyżywam się na tłumaczeniach sieciowych. Robionych przez zapaleńców, poświęcających swój wolny czas. Nie czarujmy się jednak. To, co się dzieje w TV czy na płytach DVD nie odbiega aż tak bardzo.  Czasem odnoszę wrażenie, że dobre tłumaczenia występują tylko w przypadku filmów dla dzieci (na przykład genialny Shrek) albo filmach tłumaczonych ponad 10 lat temu. Rzuca mną jak słyszę na AXN „profesjonalne” tłumaczenie Stargate SG-1. Autora powinno się włóczyć koniem a potem resztki odesłać do jakiegoś studium językowego. Z tłumaczeniem przypiętym do piersi. Na postrach. Czy można coś na to zaradzić? Nie wiem. Może… a może nie…

Ale…

może…

warto próbować (?)

]]>
/bezimiennym-okiem/jakosc-mosci-panowie-jakosc/feed/ 0
Zaskoczenie (razy iks) /bezimiennym-okiem/zaskoczenie-razy-iks/ /bezimiennym-okiem/zaskoczenie-razy-iks/#comments Mon, 24 Nov 2008 18:32:53 +0000 http://nlj.plukwa.net/?p=110 BezImiennym okiem

Ten post miał powstać w zeszłym tygodniu. Nie powstał. Miał być o stricte o Linuksie. Nie będzie. Kilka zupełnie różnych rzeczy mnie ostatnio zaskoczyło i o tym właśnie będzie.Największe zaskoczenie sprawili mi łódzcy drogowcy. Pomyślisz sobie, że znowu będzie narzekanie a tu nie! Nic z tego! Ale po koleji. Do pracy jadę między innymi ulicą Traktorową. Od jej remontu, jakieś 3 lata temu, jechało się nią dość sprawnie i właściwie bez większych zatorów (to jedna z dwóch arterii wyjazdowych z Teofilowa w stronę centrum i ten brak zatorów właściwie zaskakiwał). Jakieś 2 tygodnie temu jadąc do pracy zauważyłem silną ekipę drogowców, kombinujących coś na pasie obok. „No to będzie nieźle” pomyślałem sobie i zacząłem się zastanawiać co też będą wyczyniać na bądź co bądź niedawno remontowanej jezdni (o wymyślaniu nowej, w miarę szybkiej trasy do pracy nie wspomnę). Już wracając do pracy dowiedziałem się co wymyślili. Cały pas jezdni został pozbawiony asfaltu. Z jednej strony byłem pełen podziwu dla tempa pracy, z drugiej strony tempo jazdy na tym wygolonym odcinku (jakieś 800 metrów) spadło dziesięciokrotnie. Przez następne parę dni nie było ani drogowców, ani wahadłowego ruchu ot jedynie wracając jechałem wolniej niż zwykle. W zeszłym tygodniu wracając wieczorem do domu zauważyłem zbierające się ekipy drogowców po lewej stronie drogi (czyli tej gdzie jeszcze był asfalt). Raptem dwa auta i paru ludzi w odblaskowych kamizelkach. Jakież było moje zdziwienie gdy następnego dnia stwierdziłem, że asfaltu nie ma już w ogóle. Oba pasy były po prostu nagie. Żadnych maszyn, żadnych drogowców i żadnych (pomijając jakość „nawierzchni”) utrudnień w ruchu! Dalej jeździłem ul. Traktorową bo dalej była to najszybsza trasa przejazdu do/z pracy. Dziś, dojeżdżając do felernego odcinka, szykowałem się już na otrzęsiny serwowane mi przez wysłużoną Toyotę. Zamiast tego jednak zobaczyłem równo ułożony asfalt! Nawet łączenie do tych niezerwanych kawałków porządnie zrobione bez jakichś garbów/dołków itp Normalnie szok! Jednak daje się przeprowadzić remont nawierzchni bez jakiegoś specjalnego zakłócania ruchu!! Dziękuję Wam łódzcy drogowcy! Tak trzymać!!

Drugie zaskoczenie nie jest już takie miłe. Moja maszynka (serwująca m.in. te strony) o wdzięcznej nazwie Coruscant poinformowała mnie, że jeden z dysków sypie błędami. Rzut oka na komunikaty i wiedziałem, że jest źle. Próbowałem podratować nieco sytuację ale bez efektu. Póki co Korek (tak go zdrobniale nazwał jeden z moich przyjaciół) dycha ale najbliższego restartu to już nie przeżyje (i tu się pochwalę, że od ostatniego jego restartu minęło ponad 400 dni). Maszyna jest już zdrowo przestarzała (Pentium III @ 500MHz) i czasem już niedomagała wydajnościowo jednak rolę serwera WWW, poczty i paru mniej lub bardziej prywatnych pierdółek spełniała znakomicie przez ostatnich 5 czy 6 lat. Z półtora roku temu padł jeden z dysków a dziś zaczyna padać drugi. Po jakichś 4 latach ciągłej pracy. Niby nie powinno dziwić ale jednak…. Jedyna dobra strona tej awarii to taka, że być może Korek powstanie z popiołów i będzie ciut szybszy i nowocześniejszy (z naciskiem na „być może” niestety)

Jak już jesteśmy przy tych złych to zaskoczeniem była dla mnie również śmierć Jana Machulskiego. A jeszcze 3 tygodnie temu (no, może 4) widziałem go w Empiku… Chyba nie ma się co rozwodzić nad tym jak dobrym był aktorem bo jest to oczywista oczywistość. Myślę, że, jako jeden z niewielu polskich aktorów, zasłużył sobie na Oscara za całokształt twórczości. Szczere wyrazy współczucia dla rodziny i bliskich. Dla polskiego kina też.

Zostały jeszcze takie zeszłotygodniowe drobiazgi w postaci 64-bitowej wersji (beta co prawda ale zawsze) Adobe Flash Playera. Zabawne ale pokazał się on tylko pod Linuksa i Mac OS-a (z drugiej strony co się dziwić skoro 64-bitowe Windowsy to nadal ciekawostka bardziej niż system). Nie przepadam za flashem i dlatego używam Firefoksowej wtyczki FlashBlock. Niestety wszystkie filmiki z gier konsolowych są właśnie w tym formacie. Korzystanie z atrapy w postaci 32-bitowej wersji i specjalnej wtyczki było bardziej loterią niż czymkolwiek innym (flash raz się odpalał a raz nie; nawet nie było wiadomo czemu). Zainstalowałem tą wersję beta i… no żeby wszystkie bety były tak stabilne!

Kolejny „drobiazg” to wersja beta binarnych (tzw closed-source) sterowników graficznych NVidii. Z powodów filozoficznych nie przepadam za czymś co nie jest open-source a na codzień z uśmiechem na twarzy korzystam m.in. z tych sterowników (po to by cieszyć oczy przezroczystością okienek i innymi „słodkościami dla oczu”(*)  oferowanymi przez Compiz Fusion). Cechą szczególną akurat tej bety jest VDPAU. Skrót dziwny ale daje Linuksom to co Windowsy mają od wiek wieków. Wspomaganie odtwarzania multimediów przez procesor karty graficznej. Co więcej, po wypuszczeniu produkcyjnej wersji tych sterowników, NVidia obiecała przekazać wszelkie łatki/patche/poprawki dwóm największym projektom mulitmedialnym w świecie Open Source (ffmpeg i mplayer). Drobiazg ale cieszy.

Ot i tyle tych zaskoczeń. Jak na 7 dni to chyba aż nadto… ;o)

* – kiepska próba przetłumaczenia zwrotu eye-candy

]]>
/bezimiennym-okiem/zaskoczenie-razy-iks/feed/ 4
The day after /bezimiennym-okiem/the-day-after/ /bezimiennym-okiem/the-day-after/#respond Mon, 22 Oct 2007 13:34:47 +0000 http://nlj.plukwa.net/bezimiennym-okiem/the-day-after/ BezImiennym okiem

Wybory się skończyły. Wygrała Platforma Obywatelska. Jednoznacznie i bezsprzecznie. To zwycięstwo to jednak zaledwie początek.

W czasie kampanii wyborczej zastanawiałem się na kogo głosować. Nie chciałem głosować przeciw PiS, chciałem by mój głos był pozytywny. Dużego pola do wyboru nie miałem. Platforma albo PSL. W poprzedniej (jeszcze mijającej?) kadencji Parlamentu PO niestety nie błyszczało tak jakby mogło. Nie było taką opozycją jakiej oczekiwałem (choć sam do końca nie jestem w stanie sprecyzować czego oczekiwałem). Być może był to efekt tworzenia przez szefostwo PiS atmosfery walki. Ustawiania wszystkich i wszystkiego według stereotypu „my kontra reszta świata”. Chyba zbyt łatwo PO dało się ponieść fali i ugrzęznąć w głupich konfliktach. Przepychanki wokół p. Rokity, spychanie go w dół i bezbarwny przywódca Donald Tusk. Nie rozumiałem (nadal nie rozumiem) odsunięcia się J.M. Rokity w cień. Po trosze wydaje mi się, że naprawdę padł ofiarą zakusów braci Kaczyńskich i ambicji politycznych własnej żony. Z całym szacunkiem p. Nelly Rokita posłużyła wyłącznie za narzędzie do dokopania PO. Z drugiej strony może jednak p. Rokita postawił na złego konia w nadchodzących wyborach i chciał posłużyć za pomost między zwycięskim PiS-em a częścią Platformy ciążącą w stronę… władzy. Czas pokaże. Szczerze mówiąc byłem święcie przekonany, że wybory wygra PiS. Z dużym zdziwieniem obejrzałem powtórkę debaty Tusk – Kaczyński. Byłem przekonany, że nieznacznie, ale jednak, wygra p. Kaczyński.

Wczoraj zagłosowałem na Platformę. Uwierzyłem, że są w stanie dobrze rządzić Polską, że będą w stanie, na spokojnie i bez polowania na czarownice, rozliczyć i rozważyć działania PiS. Mam nadzieję, że tym razem do zarządów rozlicznych spółek i agencji zostaną wybrani ludzie, którzy wiedzą co robią a nie są tylko wyznawcami partyjnej wiary. Ucieszyły mnie przeczytane gdzieś na sieci słowa p. Chlebowskiego, typowanego na ministra finansów, że na sugerowanym mu stanowisku widzi raczej fachowca od finansów (Balcerowicz?) niż polityka. Pewnie to tylko gadanie ale może? Teki ministerialne i tak trafią w ręce polityków ale podejście polityków do zarządzania też może być różne.

Niepokoi mnie tylko fakt, że PO ma, najprawdopodobniej, przed sobą kilka nie popularnych decyzji. Na starcie muszą uchwalić budżet i wymyśleć jak go urealnić. Przedwyborcze obietnice całego byłego Sejmu rozdęły go nieco za mocno i realizacja może być nieco kłopotliwa. Moim zdaniem budżet można tylko poobcinać. To obcinanie nie będzie popularne. Ulga prorodzinna, pensje budżetówki nie dadzą się za bardzo połączyć z liniowym podatkiem (w pierwszej fazie wprowadzania liniowy podatek musi zmniejszyć wpływy do budżetu; po jakimś czasie gospodarka zapewne zareaguje na to wzrostem, kluczowe jednak jest po jakimś czasie). Będą potrafili to zrobić? Przy okazji 100 dni rządu p. Marcinkiewicza czy p. Kaczyńskiego, któryś z komentatorów politycznych stwierdził, że właśnie te pierwsze dni rządu (pierwsza 100, pierwszy rok) to okres gdy najwięcej się dzieje, gdy najwięcej dobrego (bądź złego) może rząd/partia zrobić. Czy Platforma będzie umiała zachować umiar w rozliczaniu przeszłości i zajmie się teraźniejszością i przyszłością? Czy przybliżą nas do obiecanego cudu gospodarczego?

Oby.

]]>
/bezimiennym-okiem/the-day-after/feed/ 0
Buta rządzących /bezimiennym-okiem/buta-rzadzacych/ /bezimiennym-okiem/buta-rzadzacych/#respond Tue, 25 Sep 2007 14:11:16 +0000 http://nlj.plukwa.net/bezimiennym-okiem/buta-rzadzacych/ BezImiennym okiem

Pycha, buta i lekceważenie czołowych polityków PiS jest po prostu przerażająca. Wczoraj w „Faktach” TVN (a może w TVN24) widziałem wywiad jakiego udzielił pan Prezydent Lech Kaczyński. Wywiad jak wywiad. Dziwnie tylko wyglądało gdy Prezydent Polski stwierdził, że traci czas rozmawiając z p. Wroną Ja rozumiem, że może mu się nie podobać to co TVN pokazuje, że może mieć obawy czy cała jego wypowiedź zostanie wyemitowana ale głowa państwa nie powinna w ten sposób traktować nikogo. Prezydent powinien być reprezentantem wszystkich Polaków, nawet tych z którymi się nie zgadza. Fakt, że przeważnie oglądam „Fakty” TVN bądź Polsatowe „Wydarzenia”, nie oznacza, że można mnie lekceważyć. Rzekłbym nawet, że na miejscu Pana Prezydenta myślałbym o jakimś dobrym wykorzystaniu otrzymanego czasu antenowego zamiast uporczywej myśli o tym jak dołożyć nielubianej stacji telewizyjnej.

Drugim przejawem buty rządzących są słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego na temat ewentualnej debaty z p. Tuskiem: „po co mam rozmawiać z pomocnikiem, skoro mogę z szefem”.  Tylko pycha lub strach mogą doprowadzić do poniżania szefa drugiego, co do wielkości, klubu parlamentarnego w Sejmie minionej kadencji. Oczywiście nie wierzę w to, że p. Kaczyński boi się p. Tuska. Taka postawa Pana Premiera, moim zdaniem, potwierdza tylko, że PiS dogadał się z LiD-em, by wspólnie umniejszyć rolę PO w kampanii wyborczej. Aż dziw bierze, że LiD na to poszedł… Zyskać na tym wiele nie zyska (i tak będzie znaczącą siła w przyszłym Parlamencie). Zyskać na umniejszeniu roli PO może wyłącznie PiS.

Najgorsze jest to, że niestety PiS ma ogromną szansę zakończyć najbliższe wybory wynikiem dużo lepszym niż poprzednie. Nie będą mogli rządzić samodzielnie ale wystarczyć im może raptem kilku uciekinierów z innych partii i żelazna dyscyplina klubowa w trakcie głosowań.

]]>
/bezimiennym-okiem/buta-rzadzacych/feed/ 0
Szkoła i religia /bezimiennym-okiem/szkola-i-religia/ /bezimiennym-okiem/szkola-i-religia/#respond Fri, 14 Sep 2007 15:05:52 +0000 http://nlj.plukwa.net/bezimiennym-okiem/szkola-i-religia/ BezImiennym okiem

Właśnie przeczytałem na stronach gazeta.pl słowa arcybiskupa Nycza, że ocena z religii będzie wyłącznie dotyczyła wiedzy a nie praktyk religijnych. Takie stanowisko Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski jest bardzo budujące. Szkoda tylko, że wizerunek całości psuje nieco dodatek, że „o takich sprawach decyduje się na poziomie szkoły”. W tekście zaskoczyła mnie jeszcze jedna rzecz. Ze słów arcybiskupa Nycza wynika, że katecheci muszą się stosować zarówno do rozporządzeń MEN jak i do Dyrektorium Katechetycznego. Przyznam się, że zupełnie o tym nie wiedziałem (mimo, że mam dwójkę dzieci w wieku szkolnym). Ciekawe co się dzieje, gdy rozporządzenie MEN i Dyrektorium są ze sobą w sprzeczności.

Nigdy nie byłem zwolennikiem religii jako przedmiotu w szkołach. Takie lekcje powinny się odbywać w salach kościelnych. W szkole wprowadzają wyłącznie kolejną linię segregacji i kolejny powód do zazdrości („kurde, ja muszę iść na religię a on ma już wolne”). Jako przeciwnik religii w szkole tym bardziej mój sprzeciw wzbudza wliczanie oceny z religii do średniej. Szczerze mówiąc oczekiwałbym od polskich purpuratów choćby sygnału, że ten pomysł jest im choć trochę obcy ale cóż to chyba nie u nas.

Właśnie mi przyszło do głowy, że właściwie to powinienem się cieszyć z tego wliczania oceny z religii do średniej. Zarówno Ola jak i Maciek mają z niej oceny bardzo dobre co podnosi im średnią. Mały plus. Bardzo mały. Właściwie to zupełnie bez znaczenia.

]]>
/bezimiennym-okiem/szkola-i-religia/feed/ 0