Adressssss

Jak ktoś chce gdzieś zamieszkać, to dość szybko okazuje się, że jedną z bardziej potrzebnych rzeczy jest adres. Niby prosta rzecz, każdy go ma…

Adres przydaje się nie tyle do odbierania poczty, ile do wskazywania ludziom gdzie się jest. Próbując zamówić WiMAX w Netii musiałem podać adres. Zamawiając sprzęty do kuchni – trzeba było podać adres dostawy. No i przecież w dowód mi nie wpiszą Jastrzębie Górne, działka nr taki-to-a-taki.

Ponieważ dojazd do Urzędu Gminy w Aleksandrowie jest nieco utrudniony (przecież są wakacje czyli czas rozkopywania wszelkich możliwych i niemożliwych dróg), pogmerałem po ich stronie i znalazłem druk Wniosku o nadanie numeru nieruchomości. Wydrukowałem sobie, wypisałem i dotarło do mnie, że i tak będę musiał jakoś znaleźć trochę czasu, żeby do Urzędu pojechać. Szczęściem na górze strony WWW rzucił mi się w oczy link EBOI. Skrót właściwie mi nic nie mówił, poza lekkimi skojarzeniami z EBOK-iem (Elektronicznym Biurem Obsługi Klienta), intuicja podpowiedziała „kliknij” no to kliknąłem. Wow! To było to! Elektroniczne Biuro Obsługi Interesanta. Morda mi się rozjarzyła. Zarejestrowałem się, odnalazłem wniosek, wypełniłem. Potem system ten mój wniosek podpisał certyfikatem Urzędu Gminy i wysłał mi maila z informacją o złożeniu wniosku oraz z potwierdzeniem jego przyjęcia. W sumie to już w tym momencie powinno mnie coś tknąć bo w/w certyfikat był nieważny od dobrych paru miesięcy. Nie tknęło jednak. Ba! Nie tknęło mnie również, gdy klikając na link „Szczegóły” zobaczyłem napis: Wniosek nie został zamieniony na pismo. Na ten napis patrzyłem przez trzy czy cztery dni. W końcu nie wytrzymałem i zadzwoniłem:

– No, wie pan, bo to eboi to takie trochę testowe jest… I, wie, pan, kolegi, który tym się zajmuje to nie ma. Najszybciej to by było jakby pan ten wniosek osobiście złożył…

(tu mała konsultacja na boku)

– O! Albo faxem niech pan wyśle…

Ech… ale adres rzecz przydatna. Odszukałem to co wypisałem (fajnie jest mieć bajzel na biurku… bo jakbym trzymał porządek to pewnie bym ten papier wyrzucił :) ) poleciałem do sekretariatu i wysłałem. Teraz tylko odczekać tydzień i będę miał adres! Z tej radości zadzwoniłem do Netii i (z pewnym trudem, bo adres dopiero będzie) złożyłem zamówienie.

Minął tydzień. No! Czas zadzwonić i się dowiedzieć jaki mam ten adres. Z niepewnym uśmiechem na ustach wystukałem te kilka cyfr. Po chwili odebrała posiadaczka miłego damskiego głosu, wypytała o szczegóły i poprosiła bym chwilę zaczekał. Napięcie rośnie…. ja czekam. Słyszę stukanie (yes! yes! yes!) i …

Niestety, nie możemy nadać numeru, bo pańska działka leży przy drodze prywatnej. Wszyscy współwłaściciele drogi muszą wystąpić z pismem o nadanie nazwy i dopiero wtedy będziemy mogli nadać numer. Na naszych stronach jest wykaz ulic na terenie gminy i miasta, to będą mogli sobie państwo coś wybrać, żeby się… no… nie pokrywało. No, przykro mi.

Auuć! „Wszyscy współwłaściciele”!?! Kurde, to jest prawie trzydzieści osób! Spośród nich na oczy widziałem może pięcioro! Nie mam jeszcze pomysłu jak to ugryźć… Do części pewnie da się dotrzeć pocztą pantoflową a reszta? Wygląda na to, że na adres to mi jeszcze przyjdzie poczekać :( Dobrze, że chociaż Netia na dniach wyśle pana montera, co sprawdzi czy na pewno mogę mieć WiMAX-a. Może choć adres IP dostanę:

Robert R*******

Jastrzębie Górne 10.0.0.1

95-070 Aleksandrów Łódzki

Hmmm… Nawet tak źle nie wygląda! ;)

Leave a Reply